Zainspirowana przez Zakręconą Kikę, którą serdecznie
pozdrawiam, postanowiłam założyć własny blog. Myślę, że jest to dobry sposób na
małą terapię w domowym zaciszu, na podzielenie się własnymi doświadczeniami
oraz zainteresowaniami.
Krótko o mnie?
Mam na imię Kinga i wraz z dniem 29 stycznia bieżącego roku, stałam się starsza (niestety) o kolejny rok. Tego samego dnia dostałam również najwspanialszy prezent w moim życiu, otóż przeprowadziłam się na wieś!!! Z dala od miejskiego zgiełku oraz hałasu, pomieszkuję w małej miejscowości pod Poznaniem.
Budowa domu zajęła 4 lata. Cztery ciężkie i długie lata, które ciągnęły się jak karmelowe cukierki. Ale czy opisując coś negatywnego, można porównać to do pysznych i słodkich cukierków?! Kinia wrrrróć… Ciągnęły się jak flaki z olejem!!! Może dom nie jest jeszcze wykończony na tip-top, ale ważny jest dach nad głową i ciepłe kaloryferki, szczególnie w tak zimne dni, jak ostatnio.
Muszę przyznać, że uwielbiam przyrodę i kocham z nią obcować. Nie bez powodu zaczęłam więc studia ogrodnicze na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu, które w pewien sposób są z nią powiązane. Chociaż nie do końca jestem z nich zadowolona (przez VII ostatnich semestrów miały miejsce jednak sytuacje, które przyczyniły się, abym zwątpiła w ten kierunek), staram się wziąć za pisanie pracy inżynierskiej i wreszcie je ukończyć. Chciałabym w przyszłości projektować ogrody przydomowe i tereny zieleni miejskiej, w których krzewy i drzewa będą mogły puszczać pąki co wiosnę, a ja będę mogła na nie spoglądać i cieszyć oczy… Jaka to musi być ogromna satysfakcja!
Przez kilka ostatnich dni strasznie sypał śnieg. Przyznam się, że nawet spasowałam z odśnieżaniem podjazdu i wejścia przed domem, ponieważ nie miało to najmniejszego sensu. Co odśnieżyłam, to zasypało. Znów odśnieżyłam i znów zasypało… Każdy by się w końcu zdenerwował, wykonując tzw. syzyfową pracę. Nie narzekam na śnieg sam w sobie, biały puszek, tylko na jego ilość na moim podjeździe, ponieważ miałam dzisiaj problem żeby wyjechać samochodem do sklepu. Przez to nie kupiłam sobie pączuszka, a dzisiaj przecież Tłusty Czwartek! Czy nie mógłby padać tylko na trawnik, drzewa i krzewy w moim ogrodzie, omijając drogi i kostkę przed domem? Liczę, że moja prośba zostanie kiedyś rozpatrzona bo jak tak dalej pójdzie, to dostanę przepukliny od wymachiwania szuflą. Ale wybaczę! Mając za oknem taki widok, jestem w stanie odśnieżać codziennie i nie przesadzać z narzekaniami na warunki pogodowe. Z resztą sami oceńcie:
Jest to rzut z mojego salonu na ogród, a za razem widok z
miejsca, z którego piję swoją poranną kawę, co zapisało się jak swego rodzaju
rytuał w moim codziennym planie dnia. No nie potrafię już inaczej. Przy
odrobinie szczęścia można zauważyć sikoreczki, które przylatują do karmnika,
który był zrealizowaniem kolejnego marzenia, a więc dokarmiania ptaszków w
okresie zimowym, co było utrudnione, kiedy mieszka się w mieście, w betonowym
bloku na 11. piętrze.
Niestety ptaszków dzisiaj nie widziałam, ale 2 godziny po zrobieniu zdjęcia na schodach pojawiły się odciski małych łapek na śniegu.
Mam nadzieję, że lekko nakreśliłam, co będę opisywała na
swoim blogu. Pokażę najpiękniejsze zakątki mojego małego świata (czyt.
Chomęcic), które znam jak własną kieszeń i stanowią nieodłączną część mojego
życia. W końcu każdy ciągnie do miejsca, w którym się wychował…
Miłego wieczoru Tłusto-Czwartkowe-Obżartuszki!!!


idealnie! jeszcze tam nie byłam ale już kocham to miejsce:))
OdpowiedzUsuń